...dla własnej palety barw

piątek, 27 grudnia 2013

Witajcie

Ukłońmy się nisko, bo wejście jest niewielkie.
Każdą opowieść trzeba zacząć albo ładnie i składnie albo od niewyjaśnionej rozpierduchy, która w punkcie kulminacyjnym mówi nam, że Zosia to jednak nie jest Zosia. Lub też nic nam nie mówi
( ''- Ilu surrealistów potrzeba do wykręcenia żarówki? - Czterech: jeden chędoży żyrafę, drugi trzyma kalarepę, a piąte nie zabijaj'' ). Jednak ja wybiorę tę pierwszą opcję i wykorzystam do tego, świeżo stworzonego Jerrego, który oprowadzi Was po moim umyśle. Otóż Jerry to moja prawa ręka, doskonały przewodnik, który zna całą skomplikowaną złożoność strukturalną mojego mózgu. A zajęło mu to z sekundę. Idźcie za nim, bo pędzi już przed siebie. Obiecuję, że okroiłem program zwiedzania do minimum, więc jak przez to przebrniemy, to będziemy mogli obejrzeć to, co stworzyłem... Czyli jeszcze więcej prozy.

Trzeba biec, przepraszam, to wina Jerrego. Uważajcie na stada nieskładnych myśli i bezsensownych tez - to wszystko jest moje i muszę kiedyś z tym zrobić porządek. Zarówno po lewej, jak i po prawej widzicie szereg drzwi. Jerry wspomniał coś w biegu, ale zapewne nikt nie zrozumiał, więc powtórzę... Mimo wszystko on wcale nie jest marnym przewodnikiem. To mu przejdzie. Jak wspomniałem, drzwi, które właśnie mijamy, to wejścia do osobnych pomieszczeń, w których zamknąłem swoje skromne przygody życiowe. Wracam tutaj, gdy potrzebuję natchnienia. Często nieświadomie, bo to one wykreowały... właśnie mnie. Gdyby zniszczyć pierwsze drzwi, reszta posypałaby się jak domino. Na szczęście jest to niemożliwe. Czemu? Bo jestem za stary na aborcję.
Jerry się zatrzymał. O, bardzo dobrze. Stoimy przed pozłacanymi podwojami. Jedna z najbogatszych inwestycji., jednak cały czas w remoncie. Za tym przejściem znajduje się wiele innych, a za każdym z nich znajduje się wiedza, czysta, nieskazitelna, zdobyta za pomocą empiryzmu. Nie ma tam domysłów, są same zgromadzone fakty. Tutaj znajduje się kopalnia moich argumentów, stanowiących fundament własnej filozofii. Zróbmy obrót o trzysta sześćdziesiąt stopni i rozejrzyjmy się dookoła. Raz, dwa, trzy, jesteśmy w tym samym miejscu, patrzymy na te same drzwi. Tylko z małym szczegółem - są one niewielkie i drewniane. Tam znajdują się moje idee zbudowane na doświadczeniu. Nawet nie trzeba tam wchodzić, wnętrze działa jak generator, napędzający te wszystkie kręte drogi i korytarze. Już teraz nieświadomie zostaliśmy poddani jego działaniu. No bo... co właściwie znaczył ten obrót? Jeden pełen obrót, a nie jakieś sto osiemdziesiąt stopni. Większość niewykształconych ludzi mówi takie rzeczy, jak: ''Wszystko zmieniło się o trzysta sześćdziesiąt stopni!'', kiedy tak naprawdę mają na myśli połowę tej wartości. Ja chcę jednak nadać sens temu twierdzeniu. Przecież trzysta sześćdziesiąt stopni, to nie tyle samo co zero, a tak właśnie jest to traktowane. Nie zrobiłeś nic - wszystko jak dawniej, zrobiłeś pełen obrót - wszystko jak dawniej. Przecież, gdy nam coś nie wychodzi, to każdy mówi, że czas na diametralne zmiany! Widzisz, że źle idziesz, to zmień kierunek o sto osiemdziesiąt stopni! No i co. Nadal źle idziesz, tylko kierunek się zmienił. Mamy oczy (jak nie zwykłe, to wyobraźni!), mamy mózgi, patrzmy i analizujmy, nie zmieniajmy drogi, obserwujmy otoczenie i dojdźmy do tego, co nam ją zagradza. Nie róbmy zwrotu, kiedy mamy możliwość do obrotu.
Puf. Koniec, idziemy dalej. To już końcówka, Jerry, prowadź. Tak jak wspomina nasz przewodnik, mijamy właśnie pokoje dotyczące moich pasji, poczynając od rysownictwa. Kiedy to było... z siedem lat temu, no może w latach gimnazjalnych coś jeszcze narysowałem, ale duszy już w tym nie znalazłem. Później, w wieku trzynastu lat, moje jestestwo zaabsorbowało magię muzyki. Oczywiście wybrałem gitarę, jak większy procent społeczeństwa. Dwa lata później rozpocząłem swoje doznania ze śpiewem chóralnym, a gdy pójdziemy dalej, to nic się pod tym względem nie zmienia. Nadal szarpię druty, nadal śpiewam.
No i jesteśmy już prawie u celu. Mijamy ostatnie szeregi drzwi, jest tam też parę marzeń. Jedne, sprzed roku, ukazują mnie na drewnianym krzesełku, pośrodku ciemnej sceny, gdzie jasny reflektor nieznacznie oświetla moją sylwetkę. Trzymam gitarę akustyczną, przede mną stoi mikrofon, a następnie zabieram publikę w inny świat. Chciałem być takim Damienem Rice. Następne drzwi, gdzie mieści się moje marzenie sprzed niespełna sześciu miesięcy, skrywają za sobą zupełnie innego człowieka. Scena nadal jest ciemna. Jednak błoga cisza zamienia się w nawoływanie rzeszy fanów, a po chwili na środek wybiega grupa młodych ludzi. Ostry riff podsyca skaczący tłum. Perkusja wybija dziki rytm, wokalista (w przypuszczeniu - ja) drze się w niebogłosy. Atmosfera jest pełna fascynacji buntem. W międzyczasie obudziło się we mnie jeszcze inne marzenie i aktualnie tylko przybiera na sile - jest mi najbliższe do zrealizowania... Chcę pisać. Mam siedemnaście lat, w drugiej klasie liceum mój mózg uległ przeistoczeniu. Gdy stwierdziłem, że idę na profil humanistyczny, nie było w tym żadnej pasji, po prostu nie lubiłem matmy i fizyki. Tyle szczęścia, że dobrze wybrałem. Oh, tak dużo.
To już koniec korytarza. Dalej wcale nie mieści się teraźniejszość. Znowu mamy przed sobą drzwi, ale to już ostatnie, ostatni pokój, przez który trzeba przebrnąć, aby dojść do mojej twórczości. Jerry, otwórz.
Wnętrze jest pozbawione światła, musimy przejść pewnym krokiem przed siebie... a przynajmniej ja muszę. Jak spojrzycie w prawo, dostrzeżecie zapewne sylwetkę pięknej dziewczyny. Jej bladą skórę, cień uśmiechu na ustach. Po lewej stronie leży skulona postać, słychać jak łka. To jest mój sztampowy problem. Czemu sztampowy? Bo każdy z nas go posiada. Sytuacja, która ma znaczenie tylko dla nas, indywidualnie. Jeden trwały smutek, który mimo wszystko nie niszczy, tylko natycha do działania. I tyle. Wychodzimy, Jerry.

Cieszcie oczy blaskiem tej komnaty! Złoty pokój, pełen natchnienia, pełen g o t o w y c h myśli! Spójrzcie na te nieskończenie długie regały z książkami! Tutaj przelewam historie na papier. Różnorodność fabuły, gatunku, tysiące (może niespełna) charakterów, niesamowitych kreacji! Witam w moim świecie... A teraz, Jerry, podaj pierwszą księgę...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz