...dla własnej palety barw

sobota, 28 grudnia 2013

Batuta

 Hej człeniu, interpretuj.
---


Czy lubisz jak ludzie krzyczą? Pewnie nie. Krzyk to onomatopeja, wyraz naśladujący dźwięk pustki w głowie. Agresja, frustracja, nienawiść, emocje. Gdy angażujesz się uczuciami, po jakimś czasie pozostaje tylko nic nieznaczący wrzask. Zanim do tego dojdzie, jesteś w miarę chłodny, spokojny. Wiesz co chcesz powiedzieć, masz to głęboko w głowie. Przygotowane już wcześniej słowo odbija się od ścianek czaszki, a gdy usłyszy hasło klucz - wylatuje na zewnątrz. Jeśli hasło jest niepoprawne - słowo zostaje w środku, a do niego dołącza kolejne. Każde z osobna czeka na swój znak, aby móc wylecieć i spełnić misję w ustach adresata. Gorzej jeśli drugi rozmówca nie zamierza podawać ci na tacy kluczy do twoich pięknie przygotowanych słówek. W tym momencie twoja elokwencja spada, musisz improwizować. Chcesz zaatakować, ale musisz się bronić. Twoje myśli rodzą coraz to płodniejsze kontry na słowa, których przeciwnik może użyć... ale nie używa. Gromadzi się to wszystko w twojej głowie - pomysły na wygraną kotłują się, czekają na potknięcie tego bydlaka. Czekają na hasło z jego ust, aby móc wyruszyć.
Ono nie nadchodzi. Twoje odpowiedzi zaczynają być krótkie, cięte, coraz bardziej bezpośrednie. Przegrywasz, na twarzy agresora pojawia się szyderczy uśmieszek: ''chyba skończyły ci się argumenty''. Nabierasz do płuc powietrza, zamykasz oczy. Wyrzucasz w jednym momencie wszystkie swoje wcześniejsze - elokwentne, zwycięskie, przyprawione wyrafinowanym słownictwem - riposty. To znika, nadchodzi pustka, a w następstwie jej wydźwięk. Usta drgnąwszy, pomagają mu się wydostać; wyrywa się maniakalny krzyk. Właśnie przegrałeś, a ja , zdegustowany twoim szczeniackim zachowaniem, odchodzę dumnie.
Nie lubisz krzyku. Może nie w takiej formie. Ale jest jeszcze inna, kocham ją podziwiać, rozkoszować się nią. Nadchodzi kiedy tego zapragnę, jest to forma w wielu tonacjach, a do każdej dzierżę ten sam, uniwersalny klucz. Nazwę go kluczem wiolinowym. I jakże trafna jest ta nazwa. Zaczynam nim cały koncert, nieskazitelnie czysty ze strony wykonawcy i perfekcyjnie stworzony dzięki wspaniałemu kompozytorowi, którym jestem ja. Bo kocham muzykę.


W tym momencie wyglądałem jak Prometeusz. Uniosłem ogień ku górze. Podłoże ugina się pod moją świetnością, skrzypi ze strachu , odbijając się echem po pustej przestrzeni. Klęcząc, otoczony jasna poświatą, niosę życie! W to ciemne miejsce. W tego szarego, smutnego człowieka. Podchodzę, a on już drży! Wcześniej bez sił, w bezruchu. Jestem zbuntowanym wysłannikiem boga, niosę wam radość. Słyszę jak nasz kreator próbuje się dostać do naszych myśli! Mówi, żebym nie podchodził - ja dający przyszłość. Szczęście wasze. Jestem w stanie zobaczyć twój dziękczynny wyraz twarzy, gdy się zbliżam. Kobieto. Leżysz w tym ciemnym, brudnym i zimnym pokoju. Patrz, przyniosłem ci ciepło. Widzę jak zaczynasz drgać, łza spływa po twoich słodkich usteczkach. Gdy odgarniam czule twoje włosy, zaczynasz szybciej oddychać. Piękny biust, skrywający za sobą prawdziwą kwintesencję dźwięku, wznosi się i opada. Moje ciepło jest coraz bliżej, czujesz to. Próbujesz wstać, ale jeszcze niesprawne nóżki nie pozwalają ci ulecieć w dal. Jak aniołek... a teraz poczuj moje dobro.
Zaczynam nowy takt.
Z początku cichutko, sprawiam, że zaciskasz usta, tłumiąc piękny dźwięk. Zaczynamy piano. Teraz trochę głośniej mezzo piano, przyciskam cię mocniej i widzę jak zaczynasz ożywać! W świetle mej gorącej batuty, graj jak czujesz! Tutaj ważne są uczucia, włóż w to trochę więcej siebie! Mezzo forte! Pauza. Unieś biust. Jaki to utwór bez odrobiny napięcia. W tej chwili jesteś najpiękniejsza, najgenialniejsza, najsłodsza! Wiesz, że zaraz wszystkich zwalisz z nóg, a sama wzbijesz się w przestworza! Ja ci daję tę siłę! Fortissimo possibile! To twój największy występ! Poświęc bogu swoje struny głosowe! Kiedy przyciskam mój zapał, mój święty ogień do twojej piersi.Tranquillo, to koniec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz