...dla własnej palety barw

sobota, 7 listopada 2015

Bydgoszcz - smutne miasto


-
Cały rok wieje jesienny wiatr, otula, usypia, wysysa siły. Ludzie zataczają się z prawej do lewej i na odwrót, to ze zmęczenia, to z obalonej zero siedem w dzień powszedni. Iluzją szczęścia jest fakt, że tutaj codziennie jest piątek. Miejskie ogródki pękają w szwach, alkohol leje się hektolitrami, zioło, seks, przemoc, zazdrość, awantury... Jednak to tylko pod wieczór, wcześniej jest poniedziałek. Od stania, do wyjścia z pracy - poniedziałek. I też - codziennie. Znudzenie, smutek, walka z przełożonymi, zmęczenie, wściekłość. Bierność. Jednak tu nie jest tak źle. Cały stracony rok można wymienić na tygodniowe (często nawet dłuższe!) wakacje nad wodą! Chorwacja, Bałtyk, niekiedy Morze Śródziemne, albo egzotyczne kraje. Gorzej jest tylko gdy czas wypoczynku dobiegnie końca. Wraca się wtedy do systemu piątków i poniedziałków. I tak do następnego razu...
-
Bydgoszcz kształci!
-
W tym mieście człowiek uczy się pokory w sposób fizycznie dostrzegalny, bowiem musi zrozumieć pewną zasadę: jego zdanie nie ma zdania. Pieczę nad tym systemem wychowawczym sprawują specjalnie wyselekcjonowane jednostki, czarni rycerze, oddani chwalebnemu Zawiszy. Aktualnie można ich rozpoznać po ponadprzeciętnie rozwiniętym wachlarzu przekleństw, donośnym śmiechu (są bowiem ludźmi pogodnymi, respektującymi zasady wielbionej przez nich filozoficznej myśli Carpe Diem) i od niedawna po noszonym z dumą prawilnym hełmie, w wyglądzie bardzo przypominającym czapkę rybaczkę, jednak bardzo się od niej różniącym. Na samym środku tego pancerza wygrawerowane są litery, tworzące wspólnie jedną jasną całość: ZAWISZA. I wiadomo z kim ma się do czynienia. Niestety nadeszły czasy, gdy oddziały dzielnych bydgoskich kiboli i narodowców oddają otaczający ich system rygorystycznej pacyfikacji, co za tym idzie, można oberwać w mordę również bez przyczyny.
-
Bydgoszcz daje szczęście!
-
Są w Bydgoszczy miejsca, w których człowiek czuje się wspaniale i to wcale nie są żarty. Na ulicy Gdańskiej mieści się McDonald's, a na terenie miasta powstaje już trzecia wielka galeria handlowa! I to nie jakaś taka po prostu galeryjka. Zielone Arkady, proszę państwa! Tysiąc dwieście miejsc parkingowych! Wi-fi! Niesamowita architektura, której nie znajdziesz nigdzie indziej i wiele innych! Hasztagi trzaskają o drzwi i okna, gdyż plotki obiecują pojawienie się Starbucksa.
-
Bydgoszcz! Bydgoszcz... bydgoszcz... bydgoszszsz
-
Przychodzi zima... znów przychodzi zima... Gasną lampy, bo minęła gwarancja. Ludzie snują się bardziej niż się snuli latem, bowiem prawie że szurają opuszkami palców po chodniku. Ogródki zostają rozkręcane i chowane. Zostają tylko puby... ale to już nie są radosne, piątkowe puby... to poniedziałkowa melancholia... to miesiące pełne poniedziałków, które przywiał północny wiatr. To Marasmus hipercolus - choroba zabijająca w Bydgoszczanach nie tyle co życzliwość, ale samą chęć na bycie życzliwym od jutra. O tej porze roku, gdy zapytasz przechodnia o godzinę nie zobaczysz już radośnie obojętnego człowieka, który ma w głębokim poważaniu twój nikły, niedorastający mu do pięt problem, ale zobaczysz człowieka, który groźnie się zamachuje i krzyczy, żebyś się od...czepił i s...obie sprawdził gdzieś indziej. To jest bardzo nerwowy i trudny czas. Trzeba zrozumieć... Jednak... Jednak są takie dni, które nazwę prześwitami. Dni, w których jakaś tajemnicza aura spada na wybrane przez siebie miejsca, czyniąc je wyjątkowymi, a dotkniętych nią ludzi cudownie beztroskimi. Owe prześwity to wyjątki, unikalne chwile, przypadki, których nie dostrzeżesz siedząc w domu przed ulubioną grą, czy serialem. To anomalie. Anomalie, których doświadczamy i które obserwujemy. Ja i moja cudowna luba - uliczni grajkowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz